W Wietnamie spędziliśmy 3 dni. Niestety nie można tu wypożyczać samochodów (chyba, że posiadacie ich prawo jazdy) więc byliśmy zdani na taksówki. Kiedy wyjechaliśmy z lotniska i zobaczyliśmy to, co dzieje się tu na drogach byłam wdzięczna temu, kto wymyślił zasadę niewynajmowania samochodów ,,obcym”! Ho Chi Minh czyli niezły Sajgon 🙂
Na drogach panuje istny chaos, bardzo mi się to podobało 🙂 ale tylko z okien taksówki, bo jazda tam byłaby chyba jedną z najtrudniejszych jak do tej pory 🙂 Samochód jednak nie był nam zbytnio potrzebny, planowaliśmy tylko jedną wyprawę poza Sajgon (obecnie Ho Chi Minh City) – o niej wkrótce.



Pierwszy dzień spędziliśmy na poznawaniu miasta, zaczyna ono żyć bardzo wcześnie – w okolicy pełno jest budek śniadaniowych sprzedających bagietki i zieloną herbatę. Pospacerowaliśmy po centrum, parę godzin spędziliśmy chodząc po ogromnym targu i centrum miasta. Targ pełny jest podróbek wszystkiego i wszystkich marek 🙂 Można tu znaleźć ogromną ilość podrobionych zegarków, wykonanych lepiej lub gorzej – w zależności ile chcemy za nie zapłacić oraz torebek, portfeli. Kiedy dopadło nas zmęczenie udaliśmy się do knajpy obok na kawę. To, co dostaliśmy było świetne i orzeźwiające. Mocna, czarna kawa wlana do szklanki z lodem, uzupełnione do pełna słodkim, skondensowanym mlekiem! Pycha 🙂 Na obiad oczywiście zupa Pho czyli ogromna ilość makaronu z kiełkami, wołowiną lub kurczakiem. Wiecie, że tak popularne w Polsce zupki chińskie wbrew nazwie pochodzą właśnie z Wietnamu?? 🙂 Odwiedziliśmy lokalną katedrę Notre Dame i gmach poczty głównej gdzie wysłaliśmy pocztówki z pozdrowieniami, robicie to jeszcze czasem?? Zaczęło robić się ciemno więc zatrzymaliśmy się w jednym z barów lokalne piwko przyglądając się nocnemu życiu miasta.





Sajgon to pierwsze miasto w Azji, w którym knajpy były pełne lokalnych, pijanych ludzi i wszędzie czuć były smród papierosów.
Około północy spacerem wróciliśmy do hotelu przecinając ulice pełne skuterów. Mimo późnej pory przechodzenie przez ulicę nadal było przygodą, zdecydowanie nie należy się zatrzymywać, nie możemy też liczyć, że zatrzyma się któryś z pojazdów. Omijają nas z jednej lub drugiej strony. Ważne jest by obserwować kierowcę i spróbować wyczuć jego intencje 🙂
30 listopada 2018 @ 22:21
Dla mnie najciekawszym miejscem w Sajgonie jest Muzeum Pozostałości Wojennych. Chociażby dla niego warto tam przyjechać 🙂
28 lutego 2016 @ 22:18
Super wpis z ciekawymi zdjęciami. Mam wrażenie że sajgon w tym całym Sajgonie (zbieżność nazewnictwa – nie sądzę) to taki bałagan w Grecji i Turcji razem wzięte 🙂 Każdy łazi jak chce, sygnalizacja świetlna jest tylko dla turystów, i trzeba walczyć o byt (czytaj przejście na drugą stronę ulicy w godzinach szczytu).
Dzięki za te relację! 🙂 Pozwól, że rozejrzę się trochę u Ciebie 🙂
29 lutego 2016 @ 08:24
Myślę, że do tego bałaganu można dorzucić jeszcze Włochy, Maroko, Egipt i dalej nie jestem pewna czy e pełni oddawałoby to, co tam się dzieje na ulicach 🙂 zapraszam jak najcześciej!!!
14 sierpnia 2015 @ 12:52
Świetny post ;), śliczne,ciekawe zdjęcia z krótkiego pobytu. Napisałaś to co ważne i pozytywnie to ujęłaś:), wręcz zaciekawiła mnie twoja podróż, sama chcąc tam się znaleźć. Pozazdrościć takiej kawy i owoców! Pozdrawiam 🙂
14 sierpnia 2015 @ 14:05
Kawę jestem w stanie odtworzyć w domu, ale smak tych owoców i ogromna ich ilość, tylko tam 🙂
13 sierpnia 2015 @ 19:34
Powiedzenie o kiepskim kierowcy, że ,,uczył się jeździć w Sajgonie” albo , no jedź, co jest Sajgon !!!???!!!!” po Twoim tekście stało się bardziej zrozumiałe. Piękne ujęcie portretu wujaszka Ho na ichnim Dworcu Centralnym. 🙂
13 sierpnia 2015 @ 19:38
Dokładnie, dopiero tam zrozumiałam pełne znaczenie słowa SAJGON 🙂
13 sierpnia 2015 @ 13:21
Ciekawa wyprawa, zazdroszczę
a gdzie spaliście?
13 sierpnia 2015 @ 15:36
Co noc gdzie indziej, więc ciężko mi to niestety odtworzyć….
13 sierpnia 2015 @ 08:35
W ogóle się nie spodziewałam tam takiej katedry! Mało wiem o Wietnamie. Ale zachęciłaś mnie 🙂 Super zdjęcia. Poczta wygląda pięknie…